Przedstawiam Stefana i mój pierwszy chleb orkiszowy

Sobota obfitowała w emocje. Pierwszych dostarczył mi chleb. Chciałam uformować bochenek przy pomocy durszlaka i ściereczki obsypanej mąką ale niestety nie chciało mi się odkleić ciasto i władowałam wszystko do foremki. Chlebek wyszedł boski. Nawet Małżon stwierdził, że świetny chleb upiekłam tylko co to za pomysł, że w małej blaszce. Nota bene piekę chleby w keksówce 40 cm długości czyli wcale nie takie małe!
Przepis pochodzi oczywiście od Liski. Przytaczam go poniżej.


CHLEB ORKISZOWY Z MIODEM

Zaczyn:
50 g zakwasu żytniego
75 g mąki orkiszowej (użyłam mąki typ 700, jasnej)
100 g wody

Odstawiamy na 12-24 h.

Następnie dodajemy:
275 g wody
30 g miodu
500 g mąki orkiszowej (użyłam mąki typ 700, jasnej)
1 łyżeczka drożdży suszonych instant (ja dałam okruszek świeżych)
1,5 łyżeczki (10 g) soli morskiej

Składniki zaczynu wymieszałam ze składnikami na ciasto. Zagniotłam je mikserem (6-7 minut), zagniatałam do czasu, aż ciasto było gładkie.
Miskę przykryłam przezroczystą folią i odstawiłam do fermentacji na 2,5 h. Ciasto powinno podwoić swoją objętość - od tego uzależniamy czas fermentacji.
Keksówkę wysmarowałam olejem i wysypałam otrębami. Przełożyłam do niej wyrośnięte ciasto i ponownie przykryłam folią.
Odstawiłam do wyrośnięcia na 1,5 h. Ciasto wypełniło całą formę.
Piekarnik nagrzałam do 230 st C.
Wstawiłam chleb. Po 10 minutach zmniejszyłam do 200 st C i dopiekałam kolejne 30 minut.
Kroiłam po całkowitym ostygnięciu :)


Stefan. Malutki rudy jegomość pełen energii. Przywieźliśmy go wczorajszego wieczora. Oczywiście bez przygód się nie obyło. Jechał na kolanach, które szybko stały się mokre a potem obkupciane... Denerwował się maluch. Noc spędził mrucząco, przemierzając mieszkanie, włażąc pod kołdry i na głowy. Mruczał nieustająco. Rano okazało się, że mamy nasikane za tv ale szybko wytarłam, umyłam płynem i od tamtej pory Stefcio korzysta z kuwety. Aktualnie nażarty śpi...
Małżon myślał, ze Blondasek będzie szalał na punkcie kocia ale to ja mam bzika a i kot mnie lubi. Carapica, wgryza się w moje pachy i łokcie. Chyba czuje się bezpieczny. Poza tym to kot wyjątkowy. Wygląda jakby ktoś grał na nim w kółko i krzyżyk bo na bokach ma właśnie białe kółka i paski pionowe. Cudowny jest :) w dodatku zanosi się na to, że będzie moim kotem kuchennym. Wybrał sobie do spania dolną półkę a'la wyspy, umościł mój fartuch kuchenny na pudełku od fondue i tam śpi słodko zwinięty, tam się myje robiąc wygibasy. Musimy tylko zahaczyć o weterynarza i go odrobaczyć i odpchlić. A oto on:

Komentarze

  1. Wiem, że to blog kulinarny, ale chcę więcej zdjęć Stefana!!! Jest rozkoszny!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Sama nie wiem, co mnie bardziej zachwyca: chleb czy Stefan :)

    OdpowiedzUsuń
  3. chlebek wyglada smakowicie:)
    a Stefan jest przeuroczy:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Za wszystkie słówka od Was dziękuję :) a za weryfikacje przepraszam, spamerzy nie dają mi żyć :(

Zimowy pilaw z pęczaku - na wizji

Popularne posty